Oglądałem ostatnio jednego z moich ulubionych komików amerykańskich podczas jego stand up odnośnie twórczości pod wpływem różnych środków odurzających, między innymi trawki, i nagle "puff" otworzyły mi się oczy i zrozumiałem, że prawie całe dzieciństwo grałem w jedną z produkcji, która zapewne powstała właśnie w taki sposób.
Mario, bo o nim mowa, był dosyć popularną grą w czasach mojego wczesnego dzieciństwa i nie znam takiej osoby, która powie " Słuchaj, nigdy nie grałem w mario". Dlaczego? Bo każdy w to grał. Ale wracając do mojego wywodu. Co miała w sobie ta gra, że była aż tak popularna w owych czasach? Odpowiedzi jest parę. Pierwsza z nich to taka, że wówczas nie było za dużo gier, które jako tako mogłyby utrzymać przy sobie gracza na dłuższe chwile. A po drugie? Fenomenalny kontent i pomysł. Cały czas mam wrażenie, że grę wymyśliło grono znajomych z lekko zaburzoną rzeczywistością. Bo jak inaczej wytłumaczyć to, że:
Mario to hydraulik, z wyglądu przypominający meksykańskiego emigranta, w wolnych chwilach nie tylko zagłębia się w bliżej nam nieznany świat, w którym przyszło mu walczyć z różnego rodzaju potworkami by ratować z opałów księżniczkę więzioną przez "krwiożerczego "smoka. Korzystał przy tym z rur kanalizacyjnych niczym z windy skracając sobie drogę. Brzmi zawile? To mam coś jeszcze lepszego.
Powiedzenie uderzyć głową w mur nabiera zupełnie nowego pozytywnego znaczenia. Dzielny hydraulik od czasu do czasu rozbijając głową cegłówki pozyskiwał z nich wirtualną walutę i uwaga, dziwnego rodzaju grzybki, po których z niewiadomego powodu się rozrastał. (ilu kulturystów marzy o takim specyfiku).
Oprócz bujnej fantazji twórców grze trzeba przyznać jedno. Mimo, że na rynku jest już grubo od ponad 20 lat to dla mnie, jak i pewnie wielu osób pozostaje jedną z najlepszych platformówek w jakie grałem. I nie chodzi tu o walory wizualne takie jak grafika czy dźwięk, ale o samą gyrwalność. Obecnie większość gier tego typu jest uproszczona do minimum a zgon w nich nie wiąże się z niczym więcej niż powtórzeniem danego etapu. Dzisiejsze platformówki nie wymagają od nas praktycznie wysiłku. Mario na start oferował nam 3 życia (ich liczba mogła się zwiększyć) i nic poza tym . Do dziś pamiętam nerwy i nutę ekscytacji po ukończeniu danego etapu, wspólną rywalizację między kolegami z najmłodszych lat o to kto dalej zawędruje, albo tak zwane granie do "śmierci". A gdy uratowaliśmy damę z opresji i gra się skończyła? Żaden problem! Można było grać od nowa- takie gry nigdy się nie nudzą.
Mario swoją prostotą odniósł wielki sukces i nawet dzisiaj na rynku gier obserwować możemy wiele mniej lub bardziej udanych kontynuacji. Jest grą ponadczasową, w którą zagra zapewne jeszcze nie jedno pokolenie gammerów.
Ikar.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz